czwartek, 22 października 2015

Testowanie Lekkiej Odżywki w Piance Pantene

W zeszłym tygodniu dowiedziałam się, że zostałam wybrana na ambasadorkę marki Pantene do testowania Lekkiej Odżywki w Piance. 
Wszystko za sprawą Grona Ambasadorów Everyday Me.
Paczkę odebrałam w poniedziałek, oto jej zawartość:




Przepraszam za jakość zdjęć, ale sprzęt nadal w serwisie.

W paczce znalazły się:

Do własnego użytku :

  •  Lekka Odżywka w Piance Pantene – Intensywna Regeneracja (180 ml) 
  •  Lekka Odżywka w Piance Pantene – Większa Objętość (180 ml)
  •  Lekka Odżywka w Piance Pantene – Aqua Light (180 ml) 
  •  Lekka Odżywka w Piance Pantene – Lśniący Kolor (180 ml) 
  •  Szampon Pantene Intensywna Regeneracja (400 ml) 
  •  Kupon uprawniający do zakupu Lekkiej Odżywki w Piance Pantene 180 ml z 30% zniżką 
  •  Przewodnik projektu 
  •  Książeczka „Badanie opinii” 

Do przekazania :


  •  10 Lekkich Odżywek w Piance Pantene – Intensywna Regeneracja (50 ml) 
  •  10 kuponów uprawniający do zakupu Lekkiej Odżywki w Piance Pantene (180 ml) z 30% zniżką 
  •  15 ulotek Pantene 
Czyli mam całkiem pokaźny zestaw. Większość odżywek już rozdana, kilka czeka na odbiór.

Jestem po pierwszym użyciu odżywki -Intensywna Regeneracja- wraz z szamponem Pantene. Przyzwyczajona odżywkami w formie lejącej się, zaskoczona byłam wmasowywaniem pianki we włosy. Brakło mi tutaj efektu 'oblepionych' dających łatwo się przeczesać ręką włosów, zaraz po nałożeniu odżywki. Myślałam, że będzie problem przy rozczesywaniu. A tu miła niespodzianka, bo rozczesywało się je znacznie łatwiej niż dotychczas. 
Nie oczekiwałam żadnej regeneracji włosów po  jednym użyciu, ale za to okazały się miękkie, sypkie a co dla mnie najważniejsze gładkie. 
Borykam się z napuszonymi, sterczącymi włosami. Ta odżywka w jakimś stopniu je ujarzmiła. 
Podsumowując, pierwsze wrażenia bardzo na plus.

Z biegiem czasu będę wrzucała dalsze recenzje, ponieważ myślę, że ta odżywka jest naprawdę warta uwagi.

czwartek, 15 października 2015

Dzień Dziecka Utraconego

Dzisiaj tj. 15 października jest Dzień Dziecka Utraconego. O ile Dzień Dziecka (1.06) obchodzić możemy wszyscy, o tyle nikomu nie życzę żeby dzisiejszy dzień kogokolwiek dotyczył.

Rodzice nie mający styczności z poronieniem, mogą tylko wyobrazić sobie tę pustkę, żal i rozczarowanie towarzyszące utracie dziecka. 
W trakcie ciąży wytwarza się więź między matką a jej maleństwem, wyobrażenie śpiącego malca, pierwszego karmienia czy przewijania. Jakim strasznym uczuciem musi być wiadomość o poronieniu. Wszystkie dotychczasowe wizje legły w gruzach. 

Mam duże poczucie empatii, ale mimo wszystko ciężko wyobrazić sobie jakie myśli ma kobieta w takiej sytuacji. Kumulacja pytań: Dlaczego? Dlaczego akurat ja? Wszystko naszykowane na narodziny dziecka, co dalej? Czy jeszcze kiedyś będę mogła mieć dziecko? Czy jeszcze kiedyś będę chciała mieć dziecko? 

Pełen podziw i szacunek dla kobiet, które mimo poronienia starają się ponownie zajść w ciąże. Te kobiety znają ryzyko, znają ból i cierpienie po utracie dziecka a mimo to podejmują walkę. 
Dopóki nie zagłębiłam się w temat poronień, ponowna ciąża nie była dla mnie niczym spektakularnym. 
Dzisiaj, właśnie w tym dniu uświadomiłam sobie, że te kobiety zasługują na medal.

Zostawiam Was z tym postem. Mam nadzieję, że skłoni on Was do pewnych przemyśleń.
Przytulcie swoje dzieci mocno, niektórym kobietą nie było to dane.

wtorek, 13 października 2015

Co jest z tymi aptekami ?!

     W związku z tym, że W. często choruje, temat aptek jest mi bardzo bliski. Tam gdzie do tej pory mieszkałyśmy były przynajmniej 3 apteki całodobowe, do których droga na pieszo w środku nocy zajmowała mi nie więcej niż 15 minut w jedną i drugą stronę. Nie spotkałam się także z aptekami nieczynnymi w niedzielę. O losie, jak ja mało wiem o życiu. 
    Teraz najbliższą aptekę całodobową ma ok. 5 kilometrów od domu. O ile samochodem to jest chwila, o tyle nie zawsze mogę liczyć na transport
 - że też odechciało mi się robić tego prawa jazdy -

     Tak, wiem, że jako matka polka powinnam być przezorna i mieć swoją mini apteczkę domową zaopatrzoną zaczynając od miętowych kropelek, a kończąc na syropku na zaparcia. W praktyce  nie zawsze tak jest. Zawsze, ale to zawsze mam leki na gorączkę i bóle, z innymi bywa różnie. A to się skończą, a to nagle niespodziewanie choroba do nas zawita. 

     O ile brak w pobliżu aptek całodobowych jestem w stanie zrozumieć, to apteki nieczynne w niedziele, a niektóre nawet i w sobotę(sic!) niestety nie. Przecież to nie jest warzywniak, że mogę sobie zaplanować rosół na niedzielę i kupić warzywka już w piątek. Może jestem egoistką, bo chcę żeby ludzie pracowali również w weekendy. Ale to już taki zawód. Jak chcieli mieć weekendy wolne, to trzeba było iść do ww. warzywniaka. 
     Choroba nie wybiera. A chcąc być ubezpieczonym na wszelką ewentualność, trzeba by wykupić przynajmniej pół apteki. O ile my dorośli wytrzymamy nawet i dłuższy czas bez czegoś choćby na gorączkę, o tyle ciężko mi patrzeć jak moje dziecię się męczy z katarem, kaszlem czy innymi dolegliwościami. 

     Może niektórzy z Was już przywykli do takich godzin otwarcia aptek, ich odległości i może to dla Was codzienność. Dla mnie niestety nie, przyzwyczaiłam się do tego, że miałam apteki pod nosem.

    Teraz już wiem, że kolejnym kryterium pod względem wyboru mieszkania będzie dostępność aptek całodobowych i bliskość Biedronki bez, której też mi nie jest łatwo ;)

A jak u Was z aptekami? 

sobota, 10 października 2015

Na (prawie)Swoim

      Pisałam, w którymś poście, że będę się przeprowadzać. I voilà, tydzień minął już w nowym mieszkaniu. Mieszkanie to za dużo powiedziane. W pokoju z kuchnią i łazienką. Ale nie od razu Rzym zbudowano. To mieszkanie  jest rodzajem testu na stabilność relacji Naszej wspaniałej trójki W&I&M. Pomieszkamy, zobaczymy. Mimo wszystko mam nadzieję, że długo tu nie zabawimy. Tu w sensie w tym konkretnym mieszkaniu.
      Dwoje dorosłych + 2 letnie dziecko w kawalerce, brzmi ciekawie. M. próbuje zasnąć bo na 5 do pracy a W. w najlepsze skacze po łóżku i domaga się bajek. Znowu jak W. śpi to M. akurat musi wyciągnąć z plecaka jakieś szeleszcząco-hałasujące zawiniątko. I  taki magiel codziennie. Najlepsze w tym jest to, że nikt nikomu za złe tego nie ma. Także relacje, pomimo niewielu m/2 są wzorowe.
A jak samo mieszkanie?
      Hmm.. Powinnam napisać coś w tylu ,,ohh świetne, odmalowane, panele na podłodze, jacuzzi, sauna, zmywarka, gosposia" i nie wiadomo co jeszcze. No ale nie. Jest zupełnie inaczej.
Stare budownictwo, a więc pająki i inne chodząco-pełzające ohydztwa. Pełno muszek owocówek. Już nie wiem skąd one mogą się brać. Przepatrzyłam wszystkie kąty, gdzie mogły się lęgnąć i nic. 
Stare podwójne okna ze szprosami, kto ma lub miał ten wie jak wspaniale się je myje. W dodatku tak brudne, że światło do mieszkania nie wpada. A umyć nie mam kiedy bo dziecię podziębione w domu, za duże ryzyko.
Łazienka jest największą zagadką. Pomijając fakt, że jest mała i mój M. jako postawny facet musi się nieźle nagimnastykować wycierając się po kąpieli to mamy w niej małe okienko nad ubikacją. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że owe okienko wychodzi na korytarz na klatce (mamy zamykany na klucz długi korytarz, z którego się wychodzi na klatkę i potem na dwór). Szczęście w nieszczęściu, że mieszka obok starsza sąsiadka, która współdzieli z nami korytarz. Wyobraźcie sobie, wychodzicie z mieszkania a tutaj piękne zapachy wydobywają się przez okienko z czyjejś łazienki.
Nic tylko pogratulować architektom - zaufaj mi, jestem inżynierem-.

Do tego ten kurz pojawiający się znikąd. Przecieram półkę, odwrócę się na chwilę, patrze a tu znowu kurz. I tak w kółko. To uroki starych mieszkań bez remontu. Co innego gdyby to było moje moje, wywalić wszystko na śmietnik, zrobić remont, a przynajmniej odświeżyć. I już by było inaczej. Niestety nie stać mnie na to żeby inwestować w mieszkanie, w którym mam nadzieje spędzie nie więcej niż kilka miesięcy. 


I to nie jest tak, że jestem pedantką. 

Bo nieprzesadny bałagan mi nie przeszkadza. 
Przeszkadza mi syf, zwłaszcza nie mój. 

      Zdjęć póki co nie będzie. Sprzęt poleciał na gwarancję, a kalkulatorem robić nie będę. Mam nadzieję, że teraz posty będą się pojawiać regularnie. 



Ps. Macie jakiś sposób na muszki owocówki? 


środa, 30 września 2015

Herbatka Różana Dla Dzieci i nie tylko

 

 Jako, że herbat pije się w naszym domu sporo, nie mogło się obyć bez postu o jednej z nich. Herbata tania bo ok. 3 zł za sztuk 20. Co istotne - choć pod względem dzieci nie najistotniejsze - polskiego producenta, a właściwie firmy farmaceutycznej Elanda. Producent w swojej ofercie posiada między innymi herbaty na uspokojenie, wzmocnienie, trądzik, zaparcia, dla kobiet w ciąży i karmiących. Wachlarz produktów jest szeroki.

Zatem co najistotniejszego jest w Różanej Herbatce z Ziołami, patrząc przez pryzmat zdrowia naszych pociech?

Jest ona w 100 % z natury. Bez aromatów i sztucznych barwników, jak podaje producent. Ma łagodny smak wyłącznie z naturalnych składników.

Przyjrzyjmy się bliżej składowi.



Owoc dzikiej róży (20%), kwiat hibiskusa, owoc aronii, owoc kopru włoskiego, owoc anyżu, owoc bzu czarnego, owoc maliny, owoc rokitnika, skórka jabłka

Owoc dzikiej róży:


  • wspiera naturalną obronę organizmu
  • wspiera odporność
  • wspomaga trawienie, wpływa na prawidłowe funkcjonowanie jelit
  • przyczynia się do utrzymania dobrego fizycznego samopoczucia


Kwiat hibiskusa: 
  • wspiera odporność
  • działa przeciwzapalnie i przeciwskurczowo
  • obniża gorączkę
  • chroni serce i wątrobę

Owoc aronii:

  • usprawnia przemianę materii
  • chroni przed chorobami serca i odkładaniu się cholesterolu
  • działa przeciwkrwotocznie i uspokajająco
  • uodparnia skórę na działanie szkodliwych promieni słonecznych UV

Owoc kopru włoskiego:

  • zmniejsza wzdęcia i przywraca prawidłowe czynności trawienne
  • zwiększa wydzielanie soku żołądkowego
  • działa rozkurczowo
  • wspomaga laktacje kobiet karmiących piersią

Owoc anyżu:

  • wspomaga przy kaszlu, anginie, migrenie, nieżytach oskrzeli
  • działa przeciwzapalnie
  • działa rozkurczowo i pobudzająco na komórki mózgowe 
  • w formie rozcieńczonych spirytusowych roztworów zabija wszy, pchły i kleszcze

Owoc bzu czarnego:
  • pomaga usunąć z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii
  • działa napotnie 
  • działa moczopędnie
  • działa przeciwgorączkowo

Owoc maliny:
  • zmniejsza biegunkę
  • działa przeciwgorączkowo
  • działa przeciwzapalnie
  • pomaga w łagodzeniu bólu miesiączkowego

Owoc rokitnika:
  • zawiera bardzo dużo witaminy C
  • wspomaga układ sercowo-naczyniowy
  • pomaga na wrzody i zgagę
  • przyśpiesza proces gojenia ran

Skórka jabłka:
  • wzmacnia układ odpornościowy
  • odkwasza organizm
  • wspomaga przyswajanie wapnia
  • zwalcza stany zapalne
Ze składu płyną same dobrodziejstwa dla organizmu. Warto więc zamienić słodkie napoje na tę herbatkę. Jeżeli uważamy, że jest za mało słodka, możemy osłodzić sobie ją miodem. Naprawdę rewelacja. 
W smaku przeważa zdecydowanie róża z domieszką kopru włoskiego. Łagodnie, nic nachalnie nie szturmuje naszych kubków smakowych.

Jak przygotować herbatę? 





A jakie są Wasze ulubione herbaty? 

poniedziałek, 28 września 2015

Retrospekcje_Miny Numer 8

Przeglądałam zdjęcia zapisane w chmurze i postanowiłam podzielić się z Wami tymi nietuzinkowymi ;)

Sierpień 2015 - 21 miesięcy

Lipiec 2015 - 20 miesięcy

Czerwiec 2015 - 19 miesięcy



Maj 2015 - 18 miesięcy


Listopad 2014 - 12 miesięcy




 Sierpień 2014 - 9 miesięcy




Luty 2014 - 3 miesiące



I co powiecie?







niedziela, 27 września 2015

Ale Lipa!

    Obiecałam post o magicznej herbatce wspomagającej walkę z przeziębieniem? Obiecałam. Ja obietnic dotrzymuję, więc post jest. 



Na lipę. Jan Kochanowski


Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!

Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.



     Już Kochanowski docenił dobrodziejstwa jakie daje nam lipa. Ja dzisiaj opisze jaki wpływ ma ona na nasze zdrowie. 


Jak pomaga lipa na przeziębienie? Działa napotnie, pomagając organizmowi szybciej pozbyć się szkodliwych substancji. Dzięki zawartości związków śluzowych łagodzi kaszel i ból gardła, a także działa przeciwzapalnie.  Można również odczuć delikatne działanie uspokajające i nasenne. 

Jak przygotować sobie herbatę/napar?
W zależności od tego czy posiadamy suszoną lipę czy też fix w torebkach, musimy 1 łyżkę suszu bądź też 1 torebkę zalać 250 ml wrzącej wody. Ot jak zwykłą herbatę. 
Jeżeli nie możemy obejść się bez słodzenia proponuję zwykły cukier zamienić na miód. W naszej kuchni króluje niedawno odkryty miód z czarnego bzu. Dzięki niemu na nowo pokochałam miód po tym jak zraziłam do niego swoje kubki smakowe miodem gryczanym.

Są różne apteczne preparaty zawierające w składzie lipę, ale nic nie zastąpi natury.


A Wy czym wspomagacie się w walce z przeziębieniem?



Niedziele spędzamy z kubkiem lipy